*Narrator*
Kolejny ranek rodziny Lynch był taki sam jak poprzedni. No może oprócz tego, że Laurze tym razem się nie śpieszyło. Wszyscy spokojnie wstali i ubrali się.
- Laura!!! - krzyknęła Vanessa. - Pomożesz mi z tym paskiem?!
- Już idę! - odkrzyknęła siostrze brunetka i ruszyła w stronę pokoju jej siostry i rodzeństwa Ross'a. Pokój był oddzielony ścianką na strefy chłopak/dziewczyny. Co jak co 12-letni Riker chciał trochę prywatności. Laura zastała Vanessę w pięknej, skromnej miętowej sukieneczce. Dziewczynka trzymała w dłoniach długi materiał o toń ciemniejszy od sukienki.
- No młoda. Nieźle się odstawiłaś. Dla kogo? - spytała brunetka patrząc w oczy 10-latki. Dziewczynka zarumieniła się. - Dla Rik'a? - spytała ponownie przewijając materiał przez szelki.
- Dla nikogo. - powiedziała cicho i lekko piskliwym głosikiem. Laura przekręciła oczami. Zawiązała z tyłu piękną dużą kokardkę.
- Gotowe. - uśmiechnęła się, a jej siostra rzuciła jej się na szyję.
- Dziękuję, że mnie nie zostawiłaś... Nie poradziłabym sobie. - przyznała, a Lau wzmocniła uścisk. To prawda. Po śmierci rodziców Lynch i Marano rodzeństwo młodej pary, które mieszkało w Denver mogło pójść do domu dziecka. Sąsiadka opiekująca się dziećmi na czas wyjazdu rodziców nie miała aż tak dużego metrażu i pieniędzy by pomieścić troję dzieci. Sama musiała wychować swoją trójkę. Gdy Laura i Ross dowiedzieli się o tragedii natychmiast wsiedli w samochód i pojawili się w Denver. Z resztą w ostatniej chwili kiedy wyprowadzali z domu za rękę rzucającego się Riker'a i płaczącą Van z Ryd. Nigdy nie zapomną tej chwili kiedy dzieci wyrwały się i podbiegł do nich przytulając się. Dzieci zabrali do swojego domu w Los Angeles, a tamten sprzedali. Laura oderwała się od Vanessy i wyprostowana, łapiąc Vanessę za rączkę udała się na dół do czekającego na nie Ross'a z rodzeństwem.
- Dłużej się nie dało? - zapytał blondyn na wstępie do swojej żony. Ta wzruszyła ramionami.
- Jak chcesz mogę zawrócić... - powiedziała odwracając się.
- Nie! - krzyknęło rodzeństwo Lynch. Mała brunetka puściła dłoń Laury i podbiegła do Riker'a.
- Podoba Ci się ta sukienka? - spytała, a Ross z Laurą zachichotali.
- Jest ładna. Pasuje do Ciebie.- uśmiechnął się olśniewająco Riker.
- Romanse na później. Teraz idziemy na śniadanie do Trief'ów i Ratliff'a. Pamiętacie? Zaprosili nas. - przypomniała im Laura. Wszyscy przeszli furtką z ich ogrodu do ogrodu sąsiadów. Tam weszli przez drzwi tarasowe do środka.
- Cześć! - przywitali się wszyscy na wstępie, gdy weszli przez drzwi do salonu.
- O! Cześć! - przywitało się całe rodzeństwo. Dodatkowo Ratliff podbiegł do Rydel i jako pierwszy ją przytulił.
- Tęskniłeś za mną czy co? - spytała przerażona mała blondyneczka. Brunet odsunął się delikatnie od niej i pokiwał głową na tak.
- I ja tu mam romans? - spytała Vanessa Laury.
- Jeszcze później poznasz pełne znaczenie tego słowa... - powiedziała do niej Amanda. Wszyscy zasiedli do pościelonego stołu w jadalni.
- Proszę do stołu podano. - uśmiechnął się Joachim i postawił na stole tosty, które wabiły zapachem.
*Joachim*
Po zjedzonym śniadaniu dziewczyny poszły na górę do pokoju Amandy, a my, czyli męska część zajęliśmy się grą na konsoli w salonie.
- Nadal nie wierzę, że puszczasz Amandę tak samą na spotkanie z nieznajomym facetem. - powiedział do mnie Ross. Oderwałem na chwilę głowę od ekranu telewizora, by móc spojrzeć na przyjaciela.
- Ufam jej. Z resztą widziałeś jak sama potrafi się bronić. - odpowiedziałem mu i powróciłem do gry wyścigowej.
- Jak to możliwe, że Riker gra w to pierwszy raz, a jest pierwszy? - spytał Ratliff.
- Doświadczenie. - odpowiedział mu blondyn, a brunet odpowiedział mu językiem.
- Macie już 12-lat. Jesteście nastolatkami, a zachowujecie się jak dzieci. - skomentowałem.
- Powiedział dorosły grający w gry dla dzieci. - dogryzł Ell.
- Ej! Ja też tu jestem. - oburzył się Ross, a wszyscy zaśmiali się. Przez chwilę skupialiśmy się całkowicie na grze. Ale, że niezbyt nam to szło z powrotem doszło do rozmowy.
- Ja się tam cieszę, że moja siostra w końcu się z kimś umówi. - powiedział Ell.
- Jasne. - burknąłem pod nosem. Wcale nie chcę, żeby się z kimś spotykała...
- Ja jeszcze mam czas na randki. - rzekł Riker przekręcając w dłoni konsolę.
- Powiedz to Vanessie. Na pewno się ucieszy. - odpowiedział blondyn bratu i oboje się zaśmiali.
- Wy jednak jesteście naturalnymi blondynami. - stwierdziłem wraz z Ell'em. Zaśmialiśmy się po raz kolejny i wróciliśmy do gry. Nie wiem ile czasu spędziliśmy na graniu, ale wiem, że był to bliski czas do spotkania Amandy z tamtym typem. Usłyszałem dziewczęcy śmiech na schodach. Wraz z resztą odwróciliśmy się w stronę głosu. Była tam Amanda ubrana w śliczną sukienkę wraz z dziewczynami.
- I jak się Wam podobam? - spytała rudowłosa.
- Wow. - skomentowali Ross, Rik i Ellington.
- Wyglądasz prześlicznie. - powiedziałem, a dziewczyna zarumieniła się.
- Ross! Nie śliń się! - powiedziała trochę wkurzona Laura. Zaśmiałem się, a blondyn podszedł do swojej żony i pocałował ją prosto w usta. Ble!
- O fuj! - skomentowały dzieciaki. W tym samym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi. Serce zaczęło mi szybciej bić. Amanda poszła otworzyć drzwi, a po chwili wróciła z tym Tyler'em.
- Kochani to Tyler. - powiedziała z uśmiechem. Poszedłem do niego i uścisnąłem jego dłoń.
- Joachim Trief. Jak zrobisz coś Amandzie to pożałujesz... - powiedziałem mrużąc oczy.
- Nie masz się o co martwić, stary. - powiedział brunet. Pokiwałem głową i się oddaliłem od niego. Spojrzałem na Ross'a. Jedną ręką obejmował Laurę, a drugą przyciskał do siebie Rydel. Laura za to trzymała Vanessę za rączkę, a na samym środku stał Riker. Ross był spięty. To po nim widać. I po jego mrużących oczach.
- A to mój brat Ellington Ratliff. - powiedziała Amanda.
- Cześć młody. - powiedział Tyler i nastawił rękę do piątki. Ell lekko ją przybił po czym powiedział:
- Młody może do mnie mówić tylko Ross z Laurą i rodzeństwo. - teraz brunet podniósł wzrok na Ross'a. Podszedł do rodziny Lynch naprawdę powoli.
- Lynch. - wycedził przez zęby.
- Cross. - odpowiedział mu blondyn tym samym tonem.
- Kupę lat.
- A mi się wydaję jakby to było wczoraj. - odpowiedział mu blondyn już naprawdę zdenerwowany.
- To wy się znacie? - wtrąciła się Laura.
- Witaj Lauro. - powiedział Cross unosząc i całując dłoń Laury. Przy tym umyślnie patrzył na twarz Ross'a, która już czerwieniała. - A te urocze dziewczynki i chłopak to...?
- Vanessa Marano moja siostra oraz Rydel i Riker Lynch rodzeństwo Ross'a. - powiedziała Laura. Chłopak pokiwał głową.
- No to my już się zbieramy. Pa! - krzyknęła rudowłosa i zmierzyła do wyjścia.
- Strzałka! - krzyknął Tyler i pobiegł za nią. Gdy drzwi się zatrzasnęły poczułem, że mogę odetchnąć. Z resztą nie tylko ja, bo jak patrzą na Ross'a to jak cykając bomba. Dzieci podobnie tak samo spięte.
- Zdezynfekujesz tą dłoń, prawda? - zapytał Ross pokazując na rękę Laury, a wszyscy zaczęli się śmiać.
***
Hey people!
Czo tam u Was? :D
Dzisiaj rozdział taki nijaki :/
Jeśli chodzi o dodawanie to rozdziały będą w środy i niedziele. Oczywiście jak się wyrobię xD.
Piszcie co o nim sądzicie. Podoba Wam się ten Tyler? ;) (podpowiedź: ma się NIE podobać xD)
Dziękuję za wszystkie komentarze :3. Motywują bardzo, bardzo. :D
Pozdrawiam,
Sashy :*
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńWidzę, że Tyler zna się z Rossem. Pewnie nie są przyjaciółmi xD.
Czekam na next ♡
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńJa już nie lubię tego całego Tylera
Czekam na następny wspaniały rozdział:)
Haha dobry koniec naprawdę
OdpowiedzUsuńCzekam na next ☺
Cudowny i czekam na next
OdpowiedzUsuńŚwietny < 3
OdpowiedzUsuńTylera nie za bardzo lubie.
Czekam na nexta!
Pozdrawiam :*
Twoja Czekoladka ♥